czwartek, 3 kwietnia 2014

Od Johanny




   Minęła dwudziesta pierwsza. Nie chciałam wracać do domu, lubiłam siedzieć na tym pomoście, sama. Miałam ze sobą problemy, tak, wiem to. Wiedziałam też, że papierosy bardziej mnie nakręcały do płaczu, bólu. Nie mogłam pozbierać myśli, nie mogłam się podnieść. Wybudził mnie dźwięk telefonu. Zerknęłam na telefon który leżał obok, i skierowałam wzrok na wyświetlacz. Seth. Martwił się o mnie, ale ja nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. Musiałam go jednakże upewnić, że ze mną wszystko dobrze. Rany na ręku zaczęły znów mnie piec, od kłów wampira. Siorbnęłam i odgarnęłam włosy.
-Tak?
Bawiłam się jakimś patykiem dłubiąc dziurę w pomoście.
-John, wszystko dobrze? Słyszę... ty płaczesz?
-T...Nie. Nie, jest dobrze. Wszystko... doskonale. Brałam prysznic.
-Aha, no dobra... Jeśli czegoś potrzebujesz, zadzwoń.
Potrzebowałam Jaspera, którego tu nie ma. Nie będzie, w najbliższym czasie. Nie chciałam go martwić, psuć mu zabawy na imprezach.
-Jasne... Pewnie... Dzięki.
Porozmawiałam z nim chwilę i odłożyłam telefon. Było totalnie ciemno, znów przyjęłam taką samą pozycję. Głowa między kolana, i płacząc.
-Przestań beczeć...!-Szeptałam do siebie.
Znów ślady po ukłuciach mnie zabolały. Syknęłam lekko, znów próbowałam wstać, ale na nic moje starania. Zakręciło mi się w głowie, i opadłam na ciepłe miejsce. Robiło się zimno, zbierał się wiatr. Zapięłam bluzę, i założyłam kaptur wpatrując się na wejście na pomost. Pusto, jak zawsze.
-Aua... -Syknęłam, kiedy palcem lekko dotknęłam ugryzień. Zabolało jakbym miała coś wbitego w rękę i nie chciało wyjść, siłowałabym się z nim by wyciagnąć nóż... Takie miałam uczucie.
Nie mam nawet czym płakać!
Bawiłam się sznurkiem od bluzy i robiłam supełki nie przestając płakać. Zawaliło mi się całe życie. Straciłam rodziców, powrócił wampir, który jak zwykle nie daje mi spokoju. Pieprzone życie...

-Zostaw mnie... Proszę...
-Lubię jak prosisz o litość...
-Zostaw mnie!-Odepchnęłam wampira.
Odsłonił mi szyję i zbliżał się do niej.Wyrwałam się i krzyknęłam.
-Znajdź sobie innego żywiciela, mnie zostaw! Jasne!?
-Wrócę. -Uśmiechnął się.
   Ugryzł mnie w nadgarstek, upił dosłownie kroplę krwi i uciekł. Jęknęłam, powstrzymałam się od krzyków z bólu. Dość wycierpiałam, i znów wszystko się powtarzało. Miałam dość tego wampira! Bałam się go, a na dodatek mam dziewięć ukąszeń wampira razem licząc z ręki! Nie wiedziałam, co zrobić by zniknęły, nie wiedziałam nic co mogłoby mnie postawić na nogi.
Zadzwoniłam do Setha, był środek nocy, a ja do niego dzwoniłam, jednakże wiedziałam, że zawsze mogłam do niego zadzwonić.
-Seth...
-Co się dzieje?
-Nic... Masz jak przywieść mi... jakąś wodę i papierosy...?
-Co ci jest?-Zdenerwowany chyba złapał kluczyki.Słyszałam brzdęk kluczy, więc chyba ruszył do samochodu.
-Nic! Potrzebuję ich... i wody... tylko tego...Jestem na pomoście...
Był tylko jeden pomost, i przyjechał. Podbiegł do mnie i przykucnął przy mnie.
-Co sie stało, mała...?
-Nic. Zostaw mnie, chcę być po prostu sama... Tylko nie mogłam wstać i... No... no wiesz... od płaczu boli mnie głowa, i kręci mi się... Nie mogę sama wstać...
-Pomóc ci?
-Nie... Chcę tu być.
Zaciągnęłam rękaw bluzy na pokrzywdzone kłami ręce które cały czas o sobie przypominały.
Seth podał mi wodę i paczkę papierosów. Wiedział, że w takim stanie nie najlepiej można mi odmówić, dopiero po fazie psychicznej można mi je odebrać. Ona nie minie... Za bardzo wszystko mnie dotknęło, przestałam sobie radzić ze swoimi uczuciami, emocjami, bólem fizycznym i psychicznym... Kazałam mu odjechać, wahał się, ale zrobił to. Wysypałam papierosy i znów padłam w płacz. Chcę przestać cierpieć! Przestać znać tego... wampira! Skończyć z fajkami, i przestać beczeć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz