wtorek, 1 kwietnia 2014

Od Teaurine

-To cię może zabić!
-Nie obchodzi mnie to Kate.
-Po co to chcesz zrobić?!
-Żebym miała spokój.
-Nie dadzą ci spokoju Tea!Znam wampiry, nie poradzą sobie z odebraniem ci mocy, zabiją siebie i ciebie!Co ja potem powiem Joelowi?!
-Nie wiem, nie moja sprawa. Powiesz prawdę, i tyle. -Mówię spokojnie. -Proste.
-Nie mogę Ci na to pozwolić!
-Nie czekam na twoje pozwolenie.
Kate westchnęła i zatrzymała mnie przed drzwiami.
-Nie otwieraj im... Umrzesz... Albo będziesz w ciężkim stanie... Nie będzie wyboru... albo trzeba będzie przemienić cię, albo...
-Śmierć.
-Wybierasz śmierć?
-Tak. Gdybym była wampirem, musiałabym i tak odejść od Joela i dzieci. Nie byłoby gadania. Bardziej bolałoby go to, gdybym umarła. Żyłabym, ale jako jego największy wróg. Nie chciałabym go bardziej tym skrzywdzić.
-Nie ryzykuj!
-Bez ryzyka nie ma zabawy.-Westchnęłam.
-Hej! Wyłączyłaś człowieczeństwo jak wampirek?!
-Miej więcej. Jest to bardziej opłacalne.
-Ale...
-Wiesz, że Joel może już nie żyć. Ja staram się zrobić coś co powinnam zrobić dawno.
-Twoje moce są potrzebne!
-Komu?! Kate, daj spokój! Zrobię to, bo chcę! Muszę! Przez te moce mam same kłopoty!
-Ja ci je odbiorę. U mnie będą bezpieczne. Oszukam ich, powiem że nic nie wiedziałaś. Rzucą się na mnie. Moce znikną...
-Nie. Na to też nie mogę się zgodzić.
-''Nie czekam na twoje pozwolenie''. -Zacytowała mnie. -Jeśli mnie zmienią, to wrócę do was.
-Joel cię zabije. Nie będzie ci ufać.
-Powstrzymasz go.
-Jestem tylko człowiekiem!
-Dlatego twoje moce są ważne.
-Odciągnę ich. Powiem że zabrałam twoje moce i ja je posiadam.
Wybiegła i zamknęła drzwi na klucz.
Waliłam w drzwi, ale na marne. Szarpałam klamkę... Wiedziałam że to nic nie da. Wiedziałam, że wróci tu jako wampir, i nie będę wiedziała jak ją chronić przed aniołami.
   Ubrałam się i rano poszłam do lasu. Był czysty, postanowiłam podszkolić swoje moce. Znów mieć nad nimi kontrolę. Po długich ćwiczeniach zadzwonił telefon. Odebrałam.
-Wracaj szybko.. dobrze?
-A co się stało.
-Wracaj. Jestem w domu.
Rozłączyła się.
Wróciłam do domu i zamknęłam drzwi z trzaskiem.
-Kate! -Zawołałam ją.
Po chwili ciszy usłyszałam krzyk.
-ZOSTAW MNIE!
Spoważniałam. Myślałam że to coś nie ważnego, ale jednak. Wbiegłam do salonu, a tam była siedząca sztywno Kate. Podeszłam do niej i podpaliłam rękę. Chciałam ją rozwiązać, ale usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny.
-Zostaw ją. To wampir...
-A ty kim jesteś?
-Od twojego Joela. Miałem racje, kręci się koło ciebie wampirzyca.
W ręku trzymał kołek. Obserwowałam go bacznie i każdy ruch tego faceta.
-Nie pozwolę ci jej zabić.
-To wampir. Słonko, daj mi zrobić swoją robotę.
Zatrzymałam go ręką zanim amachnął się na Kate.
-Po co tu jesteś.?
-Mam dar widzenia przyszłości. Pokazałem ją Joelowi, i kazał mi ją zabić. Ona zrobi to pierwsza. Jest naszym wrogiem.
-Ale to nie znaczy że musisz ją zabić! Można jej pomóc!
-Prędzej czy później zacznie zabijać.
-Jeśli się jej pomoże to...
-Nie znasz wampirów...
-Znałeś Kate? Nie! Została wampirem, bo mnie uratowała przed prawdopodobną śmiercią. Zamknij się i wyjazd z domu. Biegnij zabijać tych, którzy naprawdę coś zrobili.
-Miałem rozkaz od Joela, musze go wykonać.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Joela.
-Nie odbierze. -Zaśmiał się dalej obserwując Kate.
-Zobaczymy. A ty nie śmiej się nawet jej dotknąć.
Znów się zaśmiał ale nic nie powiedział.
-Tea?
Usłyszałam jego głos. Od razu przeszłam do rzeczy.
-Co tu robi jeden z twoich żołnierzyków?-Mówię szybko.
-Kazałem mu...
-Tak, wiem. Po co? Doskonale sobie z nią poradzę.
-Nie miałaś chyba do czynienia z wampirem. Kate teraz jest normalna, ale niedługo zacznie zabijać...
-Po co mam moce?Mogę z nich korzystać.
-Teaurine, to nie jest dobry pomysł. Daj mu ją zabić.
-To ta sama Kate, Joel! Jeśli któryś z twoich żołnierzyków wkroczy mi tu by ją zabić, bądź pewny, że stracisz tych którzy będą próbowali ją tknąć.
-Taka jest nasza robota.
-Ale ona nic nie zrobiła! Ratowała mi życie, rozumiesz?! Poświęciła wszystko, nie pozwolę by stała się taka jak inne wampiry! Nie proszę cię o zbyt wiele!
-Aż tyle ode mnie oczekujesz? Nie mogę się na to zgodzić.
-To się pożegnaj z twoim kumplem bo zaraz będziesz miał o jednego żołnierzyka mniej.
Westchnął.
-Dobrze... Ale jeśli ci coś zrobi, to ja sam ją zabije.
-Żaden z twoich pieprzonych żołnierzyczków ma się tu nie pokazać.
Podałam telefon mężczyźnie. Przyłożył go do ucha i tylko odpowiadał.
-Ale... szefie... Tak.... Oczywiście... Tak będę... Dobrze...
Oddał mi telefon a ja się rozłączyłam.
-Nieźle go wkurzyłaś.
-Nie obchodzi mnie to. Ma się tam na kim wyżyć. No, tam są drzwi. -Uśmiechnęłam się i zmrużyłam oczy.
-Kazał mi obserwować sytuację. Jeśli coś ci zrobi, mam ją przetrzymać u siebie, do czasu aż nie wróci Joel.
-Nie pozwolę jej skrzywdzić. Nie obchodzi mnie to, co zrobi.
-Oni mają racje Tea.-Odezwała się Kate.
-Zamknij się pijawo!-Krzyknął facet.
-Stul pysk i wyjazd!-Otworzyłam drzwi z całej siły i trzasnęły o ścianę.
-Mam ją na oku.
-Ja też.
-Miło było poznać ostrą i seksowną żonę szefa. -Zaśmiał się i odszedł.
Podeszłam do Kate i zdjęłam jej liny z nóg. Teraz muszę ją pilnować, w każdy razie... mieć na nią oko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz