sobota, 3 maja 2014

Od Christiana

   Siedziałem na łóżku i grałem na x boxie. Właśnie wykańczałem kolejnego żołnierza. Nie ma to jak granie przez cały dzień w zabijanki dla małych chłopców.
  Jednak każda debilna gra była super, jeśli przy niej mogłem zapomnieć... o mojej siostrze.
W zasadzie sprawa wydawała się prosta. Mogłem udawać, że byłem naćpany - nic nie pamiętam itd. Zaliczyłem numerek i mogłem być lekko przerażony, że to moja siostra. Ale było fajnie... I chuj z resztą.
Tylko, że ja właśnie tak nie potrafiłem myśleć... Akkie... Była dla mnie kimś ważnym. Gdybym był całkowicie nachlany i naćpany oraz nie ruszałoby mnie wcale to co zaszło... - wtedy byłoby zajebiście.
A  to co zrobiłem świadczyło o moim stosunku do niej. Bo ja nie byłem w 100 % nawalony.  A co z tego szło, pożądałem ją w jakieś części... jako trzeźwy Chris.
  Wzdrygnąłem się i odgoniłem natrętne myśli. Usłyszałem jakieś zamieszanie na korytarzu i chwilę później ktoś zapukał do drzwi.
 - Proszę - odpowiedziałem machinalnie właśnie pozbawiając głowy przeciwnika.
W drzwiach stanęła Dorothea, nasza gosposia. Zilustrowała mnie i załamała ręce.
- Jak ty wyglądasz!! - mówiła z oklahomskim akcentem załamując ręce. - Goście zaraz przyjeżdżają z twoim ojcem! Panienka Akkie już wyszykowana piękna. A co sobie panienka Erin pomyśli?! - po ostatnim zdaniu miała taką minę, jakby zapomniała ugryźć się w język i zakryła opaloną dłonią usta.
Wstałem i rzuciłem pe dlatego, że już mi się w ogóle nilot na łóżko. Przeciągnąłem się. Faktycznie, siedziałem w samych bokserkach do południa. Ale to możie chciało żyć? Nie wiedziałem. Powiedziałem tylko:
- Już się ogarnę... - po czym wchodząc do łazienki rzuciłem. - Wiem, że ojciec chce mnie i.. siostrę zeswatać. Nie bój się z jego strony gniewu, Dorothea. Ja nie jestem taki głupi.
Gosposia patrzyła jeszcze na mnie z troską po czym odwróciła się i odeszła.
 Wziąłem krótki prysznic, cały czas zaciskając zęby. Ubrałem się w to co było pod ręką i zszedłem na dół.
W salonie zastałem tylko Dorotheę. Akurat w tym momencie, kiedy wszedłem, na pojazd widoczny przez okno wjechał ekskluzywny, czarny mercedes c klasa mojego ojca. Dorothea cała zdenerwowana, poprawiała detale na zastawionym bogato stole. Cudowne aromaty rozchodziły się w powietrzu.
- Idź przywitać gości... - powiedziała zdenerwowana i zaczęła mruczeć pod nosem - Gdzie ta Akkie?
Ruszyłem się do ganku i nagle z drzwi wyszła jakaś zdenerwowana dziewczyna.
http://37.media.tumblr.com/1d7ae40466ab38768530acb082b52ad2/tumblr_mk3k95Rsvs1rklm85o1_500.gif

- Jestem taka padniętą, że chyba umrę! Nienawidzę jeździć samolotami i samochodami!
 Uśmiechnąłem się lekko rozbawiony.
- Chyba... lecieć samolotami i jeździć samochodami.
Teraz wydawać by się mogło, że dopiero mnie zauważyła. Otworzyła szerzej oczy i zakryła ręką usta.
- Ups... Ty musisz być Christian, racja?
Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Tak, to ja. A ty rozumiem Erin.
Błysnęła zębami.
- Tak, to ja - powtórzyła się po mnie.
Uśmiechnąłem się lekko. Chciała coś jeszcze dodać, patrząc we mnie błyszczącymi oczami, gdy w drzwiach pojawiły się kolejne osoby.
Pierwsza z  nich to była brązowowłosa kobieta, z ciemnymi oczami i obfitym biustem. Popatrzyła na mnie i gwizdnęła cicho z uznaniem.
- Ulala. Niezły ci ten synek wyszedł Eddie.
Nie wiem czemu ta kobieta nazwała mojego ojca "Eddie". W każdym razie podeszła do mnie i uszczypnęła mnie w policzek. Jej ręce wydawały się nienaturalnie zimne... Po za tym starałem się ukryć zażenowanie.
Stojący za kobietą ojciec uśmiechnął się do mnie lekko z otuchą.
  Ostatni wszedł chłopak w moim wieku, może trochę młodszy. Luzak. Brązowe włosy miał upięte w kitkę. Na ramieniu miał futerał z gitarą. Był ubrany cały na czarno - od stóp do głów. W nosie miał kolczyka, a na rękach było widać drobne tatuaże.
  Spojrzał na mnie spode łba. Od razu sobie nie przypadliśmy. Nie żeby coś... Ale TATO! To nie jest dobry materiał na chłopaka dla mojej siostry!!
Nie żeby to była moja sprawa... oczywiście.
  Weszliśmy wszyscy do salonu. Ustawiły się dwie grupy - my i oni. Stałem pomiędzy Dorotheą, a ojcem. Erin cały czas patrzyła na mnie filuternie.  Przygryzłem wargę.
  I nagle patrząc na całą trójkę coś dziwnego wpadło mi w myśl - "wampiry".
Uniosłem brwi zażenowany własnymi myślami. Coś chyba za dużo oglądałem tych filmów z  siostrą.
- No jesteśmy chyba wszyscy... - powiedział ojciec, a Dorothea coś mu szepnęła do ucha. Zmarszczył brwi.
- Gdzie jest Akkie'a? - zapytał nieoczekiwanie wyrostek.
Coś się we mnie wzburzyło i wypaliłem.
- Ona ma na imię Akkie.
Facet, bodajże Damien zmrużył oczy.
- Wiem jak ona ma na imię... - powiedział wyniośle. - Ale wszyscy tak do niej mówią. Chcę być oryginalny.
Cudem stłumiłem prychnięcie. Ojciec i tak się zaczynał denerwować. Zerknął jeszcze raz w kierunku schodów.
- Hm no cóż. Akkie zaraz powinna być. Tymczasem... Pozwólcie, że was przedstawie.
Ojciec stanął na środku i pokazywał po kolei "gości".
- To jest Erin... - Erin uśmiechnęła się lekko patrząc na mnie - To jest...Damien - wyrostek nie odezwał się. -  A to jest Samantha, matka tych cudownych młodych ludzi i moja bliska przyjaciółka.
Uśmiechnęła się lekko i położyła dłoń na ramieniu ojca.
- Dziękuje ci Eddie, że mnie przedstawiłeś waszej... gosposi i temu cudownemu, młodemu mężczyźnie.
Mam nadzieję, że twoja córka zejdzie za chwilę.
Dorothea skrępowana zaprosiła wszystkich z ojcem do stołu. Usiedliśmy. Zaczęliśmy jeść, a ojciec rozmawiał z Damienem na temat jego planów. Srał coś o zespole muzycznym itp...
 Nagle ze schodów zeszła Akkie... Przeżyłem niemy wstrząs... Niby spodziewałem się, że ją kiedyś zobaczę... Ale czułem się jak rentgen... Odwracałem wzrok od jej skąpej i obcisłej sukni, widząc podświadomie to co znajduje się pod nią. Gdy jej suknia trochę się podwinęła i zauważyłem skrawek uda, zachłysnąłem się wodą, którą właśnie piłem.
  Spojrzałem ponuro na Damiena.  Wpatrywał się w Akkie  jak w ósmy cud świata. Nie wiem czemu naszła mnie nieoczekiwana myśl, żeby dać mu w gębę... Przy wszystkich. A potem zawiesiłem głowę i natychmiast się za to skarciłem. To siostra, to siostra, to siostra... - powtarzałem w myślach mechanicznie.
Podniosłem wzrok na Erin. Zaskoczony stwierdziłem, że patrzy to na mnie to na Akkie nieodgadnionym wzrokiem. Czyżby się czegoś domyśliła?
  Babka rozpływała się nad jej urodą. Ja tym czasem gmerałem w groszku. Nie miałem ochoty nic jeść, choć jedzenie przygotowane przez Dorotheę zawsze było wyborne, a dziś szczególne.
 Wszyscy zaczęli gadać, a ja patrzyłem tylko w swoje ręce czując się tu źle.. Czując się źle przy ojcu... Przy nich wszystkich. I o dziwo też przy Akkie... Bo miałem tą świadomość, że ona zawsze, nie wiadomo co się stanie... zawsze będzie moją siostrą....

























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz