sobota, 3 maja 2014

Od Johanny

   Minął już jakiś czas, i trzeba iść do szkoły. Mateńko, nie chcę wstawać o byle jakiej godzinie, to dla mnie za wcześnie. Na dodatek znów sprawdziany,testy... Okropność, mogłam się do tego zacząć przyzwyczajać, ale dwa miesiące to za wiele, a ja wolałam leżeć w wyrze z Jeremym. No, nadal to wolę...
   Poczułam oddech na swojej szyi. Mruknęłam pod nosem że nie wstaję, na to usłyszałam cichy śmiech. Ugh, jak ja mogę iść do szkoły i zostawić kogoś takiego jak on na kilka godzin? Jeremy pocałował mnie w szyję i potem w policzek.
-Taka pobudka mi odpowiada... -Uśmiechnęłam się ponownie.-Ale nie chcę wstaaaać... -Przekręciłam się na drugi bok naciągając na siebie kołdrę.
   On nie przestawał mnie całować, a ja jęknęłam cicho, z obawy, że zaraz się rozpłynę i nie będę mogła wyjść z łóżka. Aczkolwiek, propozycja jaką sobie wymyśliłam wczoraj, była bardzo kusząca... Hmm... Może...
-Jer... Nie... -Starałam się go od siebie odepchnąć, ale na nic.
-Spóźnisz się... kilka minut... a ja i tak cię odwiozę... -Szepnął.
-Jeremy, wtedy nie wstanę...
Wziął mnie na ręce. Z szyi przeniósł się na usta. Achh, jego gorące pełne miłości usta... Nie, nie! Masz iść do szkoły, a nie uprawiać seks z... Jeremym... O nie.. Muszę to przerwać! Natychmiast!
-Puść mnie... -Spojrzałam na zegarek.
Matko! 7:50?!
   Tak się rzuciłam, że prawie spadłam z jego rąk, ale to przy nim nie było możliwe. Złapałam ubrania i popędziłam do łazienki. Przegapić pierwszy dzień szkoły! Matko, dopiero bym miała... Nie żebym była grzeczną dziewczynką jeśli chodzi o szkołę, tylko... No to pierwszy dzień. Nie chcę tłumaczyć, że mój chłopak chciał ze mną wskoczyć do łóżka i się przez to spóźniłam.
Wyszłam pośpiesznie i złapałam kluczyki i torbę zarzuciłam na ramię.
-No chodź!
On już był ubrany. Wstawał wcześniej ode mnie. Wziął ode mnie kluczyki i poszliśmy do samochodu. Jeremy miał ze mnie najwidoczniej niezły ubaw, jak panikowałam.
   Weszłam do szkoły, starzy znajomi, te same twarze. Nic nowego. Ale... zaraz,zaraz... Na korytarzu na dole w piwnicy były szafki. Usłyszałam krzyki chłopaka, jakby ktoś go... katował? Poszłam na dół i zobaczyłam czwórkę z mojej klasy. Przekrzywiłam głowę, by zobaczyć twarz chłopaka. Także był z mojej klasy, w zeszłym roku też go katowali, to co oni mu robią jest naprawdę chore.
-Michael, zostaw go.-Podeszłam do nich.
Michael spojrzał na mnie i przestał kopać Josepa po brzuchu i żebrach.
-To jest chore. Bawi cię to?
-A ty co? Bronisz pedała?
-Nie nazywaj go tak. Żyje z wami od kilku lat, zawsze tak samo, zawsze dostawał od was łomot, a wam to sprawia radochę? Bardzo śmieszne.
-Johna, nie wtrącaj się. Zwykle, to dziewczyny się w to nie wtrącają.
-Bo się was boją? Ja nie, a jego możecie już zostawić.
Josep miał zniszczoną psychikę od dwunastki przez nich. Ma dość, naprawdę, to co się tu dzieje... jest nienormalne.. chore.
Puścili go i odeszli. Josep poszedł do klasy kaszląc. Nie pozwolę im go katować.
   Była ostatnia lekcja. Pusto na korytarzach, cisza. No, może z wyjątkiem jednego miejsca... Znów znęcali się nad Josepem, ale tym razem przeszło to ludzkie pojęcie. Przy całej klasie kazali żeby drugi nieznany mi chłopak zrobił loda Josepowi. Byłam w szoku, jak tak można?!Podeszłam do nich zrzuciłam torbę z ramienia i popchnęłam Miechaela na szafkę.
-Co to ma być?!
-Nie wtrącaj się.
-Co?! Robisz to przy całej klasie? Pojeb*ło cie?!
-Zamknij się Johanna!
-Nie! Zostawcie go. -Zażądałam. -Już!
-Nie posłuchamy się ciebie.
Na razie nie mogłam używać czarów, ze względu na moje osłabienie.
Przyszła nauczycielka słysząc głosy i kłótnię. Uratowałam go, ale wiedziałam, że będzie coraz gorzej z tym chłopakiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz