piątek, 2 maja 2014

Od Jeremiego

 Wróciłem do mieszkania Johny. Było już późno. Miałem wrócić popołudniu,  bo  pojechałem do daleko położonej apteki po leki dla Johnny... Do "niezwykłej" apteki w której pracowała jakaś kuzynka ciotki. Niechętnie się zgodziłem, bo nie chciałem opuszczać Jenny, ale jeśli to było dla jej dobra.... Gdy dotarłem do apteki była czwarta rano. Po drodze szybko wstąpiłem do Ivy. Duża z niej już się zrobiła panna. Pogadałem z nią i postanowiłem wrócić rano aby zrobić Johannie niespodziankę. Kate, ani samej lokatorki nigdzie nie było. Rozglądnąłem się za moją dziewczyną, lecz nigdzie jej nie znalazłem.
 Usłyszałem przytłumione jęki dochodzące ze sypialni. Podrapałem się w głowę zdezorientowany. Przecież miała gorączkę i czuła się masakrycznie, a te jęki raczej nie były efektem bólu...
  Podszedłem powoli do drzwi. Miałem zamiar zapukać, lecz zanim to zrobiłem, drzwi się lekko uchyliły, a ja miałem wzgląd na całą prawą część pokoju i łóżko.
 Zmarszczyłem brwi gdy zobaczyłem tył pleców Johanny i jej długie blond włosy opadające na nie. Siedziała.. Na czymś...
  Zachłysnąłem się powietrzem. Raczej... na kimś.
- Wiesz, że nie mogę! - wyszeptała zrozpaczona.
Jej głos jakby nie należał do Johny... Co tu się działo? I nagle usłyszałem coś, co mnie zamroziło.
- On wróci dopiero po południu. Mamy dla siebie parę godzin... - głos należał do jakiegoś mężczyzny. Serce gwałtownie mi zamarło - Możemy się zabawić Jen...
- No nie wiem... - chciała coś widocznie dodać, ale z jej  ust wydarł się jęk rozkoszy. Facet zanurkował pod pościel...
  Nie mogłem na to patrzyć. Ślepo wierzyłem, że to nie tak... Że Johanna wcale mnie nie zdradza. Miałem ochotę wkroczyć tam, obić facetowi gębę i z ulgą dowiedzieć się, że rzucił na nią jakiś czar. Jednak ja stałem jak wrośnięty i obserwowałem co się dalej wydarzy.
- Przestań... - wykrztusiła Johanna, jednak jej mina zdradzała, że nie chce by skończył.
Kołdra opadła. Facet podniósł się i pocałował ją mocno. Gładziła go po włosach. Potem władczym gestem złapał ją za włosy. Umościł się wygodnie na poduszkach i sięgnął po kieliszek wina, a Johanna jak wierna służąca...
 Odwróciłem się i zamknąłem oczy. Nie musiałem patrzyć, by wiedzieć co robi. Otworzyłem oczy i spojrzałem w lustro wiszące na ścianie, obok mnie. Moje oczy pociemniały niebezpiecznie. W głowie powstała myśl. Nie panowałem nad sobą, tylko wyszeptałem.
- A to suka...
Wybiegłem szybko z mieszkania. Długo się błąkałem po mieście, aż w końcu dotarłem do jakiegoś zaułka, załamany psychiczne. Usiadłem na jakieś skrzyni i zakryłem twarz dłońmi.
Nagle, nie wiadomo skąd pojawiła się Lacey.  Zabrała mi ręce z twarzy i pocałowała mnie, a ja o dziwo jej pozwoliłem. Całowaliśmy się coraz mocniej i w pewnym momencie poczułem stłumiony krzyk.
  Oderwałem się od Lacey i zobaczyłem pół nagą Johnę wpatrującą się we mnie z niezmierną rozpaczą.
- Widziałeś..?
- Widziałem... - mruknąłem nienaturalnym tonem..

 - Widziałaś Johna? Twoje rany jako tako się goją, ale ciągle jesteś w okropnym stanie.
- Widziałem, widziałem, widziałem... - powtarzałem coraz głośniej w niezmiernym gniewie i rozpaczy.
- On ma jakiś koszmar... - powiedział jakiś kobiecy głos.
- Obudzę go - dodał inny, dobrze mi znany i troskliwy, ale poczułem nienawiść na jego brzmienie.
- Jerry... Jerry - usłyszałem cichy szept i poczułem dłoń na policzku.
- Zdradziłaś, zdradziłaś... - mruczałem w otumanieniu.
- Jeremy, ja cię nigdy nie zdradziłam...
Poderwałem się nagle z mocno bijącym sercem. Zobaczyłem rozpaloną i zmęczoną, ale uśmiechniętą Johnę która patrzyła mi uważnie w oczy.
 Aż krzyknąłem z radości i porwałem ją w ramiona.
- Jerry... - napomniała mnie cicho ciotka Kate.
- A no tak... - mruknąłem wypuszczając ją lekko, ale zaraz zacząłem obsypywać ją szczęśliwy pocałunkami.
- To może ja herbatki zaparzę... - mruknęła Kate chrząkając.
Całowałem Jenny z taką pasją jak nigdy. Jednak gdy przypomniałem sobie w jakim jest stanie puściłem ją.
- Co ci się śniło? - zapytała łagodnie.
Zaraz się nachmurzyłem i zacisnąłem palce na kolanach.
- Że... Że mnie zdradziłaś... - szepnąłem, po czym szybko dodałem. - Ale na szczęście to był tylko sen.
Johna lekko się uśmiechnęła i zwichrowała mi włosy, sterczące na  wszystkie strony.
- Po co miałabym zdradzać takiego świetnego faceta? Nikt cię w niczym nie przewyższa.. - mruknęła, a głos jej odrobinę zadrżał.
Z lekkim uśmiechem przyciągnąłem ją do siebie.
Do pokoju weszła ciocia Kate. Widząc nas razem, dodała surowo.
- Jeremy, Johna musi odpoczywać... Nie pomogą jej ciągłe wzloty emocjonalne.
Zaśmiałem się lekko już w lepszym humorze. Podniosłem się z Johną i położyłem ją na kanapie. Ciotka Kate wróciła i przyniosła szklanki z herbatą.
- Wciąż czekamy na najgorsze... - szepnęła cicho, kładąc je na stoliku.
Kiwnąłem poważnie głową. Oby najgorsze nie nastąpiło...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz