piątek, 2 maja 2014

Od Johanny

   Czułam się coraz lepiej, rany dzięki Kate znikały. Jeszcze kilka dni, i będę w naturalnym stanie. Nareszcie spokój, ale nie wiedziałam, czy Kate zdjęła ze mnie zaklęcie. No właśnie... tak... czy nie? Jeśli tak, mam szczerze mówiąc przesrane, ale z drugiej strony, jest Jeremy. Jeśli mam swojego stróża, to nie zbliży się do mnie żaden słaby czarodziej, bo w porównaniu czarodzieja do stróża, to jest nic. Anioł jest i tak silniejszy, jeśli chodzi mi tu o stróża, bo żadne zaklęcie na niego nie działa.Tylko mnie może kaleczyć, ale na odległość, bo wtedy Jeremy go nie dotknie i może żyć w spokoju... więc nie ma po co tu przychodzić, bo zginąłby zapewne szybko, albo boleśnie i wolno, jak by mojemu Jeremiemu pasowało.
   Kate siedziała na kanapie, a ja zamyśliłam się trzymając w ręku szklankę.Nie mogłabym zdradzić Jer'a. Nigdy w życiu. Kocham go, nie zamieniłabym go na nikogo innego, moja miłość do niego jest nieograniczona... Ale to był tylko sen... takie sny się zdarzają.
-Gdzieś jeszcze masz zamiar wyjechać?-Zapytałam.
Kate spojrzała na mnie spod jakiejś książki. Westchnęła podnosząc się i podeszła zaraz do mnie.
-Załatwiałam twoje sprawy, Johanna. Nie miej mi tego za złe, że mnie nie było...
-Nie mam, tylko... Jakie MOJE sprawy? Byłaś w... Paryżu? Po co?
-Jeden czarodziej ma pewien rozkaz od zmarłego wampira, żeby cię wykańczać. Wiem kto to,ale zwiał jak się dowiedział, że go szukam...
-Znasz go...?! Nic mi nie powiedziałaś?
-Nie pozwoliłabyś załatwiać mi swoich spraw.
-No, nie pozwalam! Dlaczego musiałaś...
-Bo byłaś mi tu umierająca!
-Mogłaś chociaż zostawić nas BEZ opieki. Za rok jestem pełnoletnia, a Jeremy już jest, więc w czym problem?
-Wiem, że wiele razy już...
-No, może nie wiele..-Parsknęłam.-Ale tak.
-A Roxana trochę wyszła poza moje prośby...
-Tak, wiem. Poczuła się za bardzo opiekuńcza, jakbyśmy mieli po dziesięć lat i mielibyśmy się pocałować i pilnowałaby nas matka żebyśmy tylko do łóżka nie wlecieli po tym...
-Nie chce wam tego... zabraniać, ale nie możecie tak cały czas...
-Kate, my to wiemy.-Uśmiechnęłam się.
Westchnęła a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zaraz spoważniała.
-Nie wrócę tam, bo na razie nie wiem gdzie jest ten... ktoś. Ale jeśli dostanę informację że gdzieś go widziano, to wrócę.
-Sama się tym zajmę. Zdjęłaś ze mnie zaklęcie...?
-Tak. -Odparła obojętnie.
-Ekstra... -Szepnęłam.
-To dla twojego dobra. I tak już jest lepiej, nie będziesz się pogarszać. Jadę złożyć wizytę Ivy. -Wzięła kluczyki i wyszła.
   Usłyszałam Jer'a który właśnie wrócił. Pobiegłam do niego i skoczyłam tak, że oplotłam go nogami w pasie i pocałowałam namiętnie.
-Jeszcze raz usłyszę, że miałeś taki sen o zdradzie, to będzie z tobą źle..-Mruknęłam i dalej go obsypywałam pocałunkami.
Poczułam na jego twarzy szeroki uśmiech. Kochałam go, nie mogłoby być inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz