niedziela, 4 maja 2014

Od Jeremiego

 Pochylałem się nad maską jeep'a grand cherokee. Właśnie wymieniłem stary rozrusznik. Wytarłem ręce brudne od smaru w ścierkę, którą rzucił mi Zack.
- Dobra robota - pochwalił mnie dwudziestojednoletni przełożony, o rudych włosach i wesołych niebieskich oczach.- Klient będzie zadowolony.
- No ja myślę - powiedziałem i opadłem na krzesło.
 Johna była w szkole już od paru godzin. Za niedługo miałem ją zgarnąć i zabrać na porządny obiad na mieście.
- Zack? - zapytałem z wahaniem. Mimo iż mój "szef" był bardzo młody i mniej więcej w moim wieku to czasem naprawdę potrafił być surowy.
- No? - zapytał podnosząc wzrok znad narzędzi.
- Pozwolisz mi iść dziś wcześniej? Muszę zgarnąć dziewczynę.
Rudy uśmiechnął się szeroko.
- Jasne. Niech to będzie mój spóźniony, wczorajszy prezent urodzinowy.
Zadowolony już po godzinie dziękując Zackowi wsiadłem  w swoje stare, poczciwe bmw e36 i pojechałem w stronę szkoły Jenny.
  Stała już na chodniku, zniecierpliwiona odganiając długie, jasne loki z twarzy. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko z oczami pełnymi miłości i zachichotała z nieznanego dla mnie powodu.
 Otworzyła drzwi i do środka wpadło zimne październikowe powietrze. Pocałowała mnie w usta. Zadowolony po takim przywitaniu ruszyłem.
- Z czego się śmiałaś? - zapytałem gdy mijaliśmy zakręt.
- Bo jeździsz bmw!
Wzruszyłem ramionami.
- I co z tego?
- Nie goliłeś się parę dni, przed chwilą wyszedłeś z zakładu...wyglądasz jak jakiś przestępca! - zachichotała.
Przewróciłem oczami i przetarłem wolną ręką po brodzie.
- Aż tak źle?
- Nie. Lubie jak jest szorstko.
Pokręciłem głową śmiejąc się cicho. Widać było, że mimo iż Johna jest wesoła, coś ją trapi.
Nie musiałem być prorokiem, żeby wiedzieć jak się czuje moja dziewczyna.
- Co jest? - zapytałem unosząc brwi.
Johna cicho westchnęła.
- Przed tobą nie da się nic ukryć.
- Nie - pokręciłem głową i zaparkowałem przed naszą ulubioną knajpą.
Gdy weszliśmy do środka i usadowiliśmy się na dobrze znanych krzesłach, Johna westchnęła jeszcze raz.
- No bo widzisz... Dziś było bardziej spokojnie. Ten chłopak o którym ci opowiadałam... Nie było go dziś.
Roześmiałem się.
- Nic dziwnego, że było spokojnie.
Johanna sfrustrowana westchnęła.
- Nie wiem co się z nim dzieje... Chyba muszę się dowiedzieć więcej na temat tego chłopaka.
Odchyliłem się na krzesło, mrużąc oczy i zaplatając ręce na piersi.
- Chyba za bardzo się angażujesz kochanie - powiedziałem. - Robię się nieziemsko zazdrosny - zażartowałem, lecz w moim tonie słychać było troskę.
Johna przetarła sobie dłonią po włosach.
- Ech... Jerry ty nie rozumiesz. Nie mogę patrzyć jak robią  mu krzywdę... Dlatego wpadłam na pomysł.
W tej chwili podeszła do naszego stolika kelnerka. Patrzyła się na mnie błyszczącymi oczami. Mnie to nie ruszało, jakoś już się do tego przyzwyczaiłem, za to Johanna mrużyła oczy ilustrując ją.
- Co podać państwu? - zaszczebiotała słodko zwracając się głownie do mnie.
Westchnąłem cicho.
 - Moja dziewczyna zje frytki, hamburgera i colę. Dla mnie tylko woda.
Zaskoczona Johna patrzyła na mnie. Wzruszyłem lekko ramionami. Byłem już takim "specjalistą od Johanny" że praktycznie wiedziałem o niej wszystko.
 Kelnerce lekko zrzedła mina.
- Tacy państwo podobni... Myślałam, że rodzeństwo.. - powiedziała lekkim tonem wyższości.
- Dziękujemy bardzo - uciąłem lekko rozmowę. - Mamy nadzieję, że posiłek podany będzie szybko. Niedawno się zaręczyliśmy i spieszymy do urzędu, aby załatwić ślub.
Kelnerce lekko zrzedła mina. Odeszła bez słowa. Gdy zniknęła za kotarką, za którą kryła się kuchnia, Johna parsknęła śmiechem.
- Jesteś dobrym kłamcą i aktorem Jeremy Evest'cie.
Uśmiechnąłem się lekko, zmęczony po pracy.
- Mam wiele zalet jak wiesz - pochyliłem się do niej i złapałem ją za złoty lok. - Ale czasem nie jestem taki miły.
Na skórze Johny pojawiła się gęsia skórka. Mogłem sobie wyobrazić jak teraz wyglądam. Z pewnością oczy mi pociemniały, zacisnąłem usta, a moją twarz zakryła prawdziwa maska.
Po tym krótkim seansie pochyliłem się nad nią.
- Nigdy się nie bałaś mordercy? - zapytałem lekko
Johna zmrużyła oczy.
- Nie jesteś mordercą.
Zacząłem się bawić różą w kiczowatym wazonie. Nawet nie wiem kiedy złamałem ją na pół.
- Nawet nie wiesz ile istot wykończyłem.
- Dla mnie jesteś dobry. Kocham cię i nie obchodzi mnie nic innego.
Zaśmiałem się cicho i przybrałem na powrót łagodną twarz. Pochyliłem się nad stołem i odgarniając jej włosy pocałowałem ją w słodkie usta.
- Gdybyśmy nie byli w publicznym miejscu rzuciłbym się na ciebie - szepnąłem cicho.
Johna błysnęła zębami w uśmiechu.
- Ja też. Jesteś mega sexy.
Opadłem na krzesło patrząc jej prosto w oczy.
Inna, stara kelnerka przyniosła jedzenie. Johna od razu zaczęła wcinać, a ja w zamyśleniu piłem wodę.
- Jaki ten twój pomysł? - ocknąłem się nagle.
Johna przełknęła frytkę i powiedziała.
- Chciałabym urządzić u siebie imprezę...
Przechyliłem głowę.
- I zaprosić tego marginesa społecznego? Pedał, kujon?
- Ej! - Johna się zdenerwowała. - To nie ludzi sprawa kim on jest. Znęcają się nad nim. Chcę zaprosić go i innych "mało ważnych" ludzi do siebie. No i moje stare koleżanki.
Wzruszyłem ramionami.
- Rób jak uważasz. Tylko żebyś nie przedobrzyła z wódką i narkotykami.
Johna skinęła głową.
- Myślę, że urządzę ją w przyszłym tygodniu, albo nawet w tą sobotę... Za 5 dni. Zdążę zaprosić ludzi.
Wróciła do jedzenia, a ja sączyłem wodę.
Patrzyłem rozbawiony jak wciąga w siebie jak odkurzacz całą zawartość talerza. Ukradłem jej frytkę i nadgryzłem połowę. Resztę wycelowałem w nią.
- Jak będziesz tyle jeść, to będziesz gruba.
Johna odsunęła pusty talerz i pochyliła się nad stołem w moją stronę.
- Nie kochałbyś mnie jakbym była puszysta?
- Kochałbym... - powiedziałem szczerze, po czym dodałem. - Ale bałbym się, żebyś mnie zgniotła w łóżku.
Johanna zaczęła się histerycznie śmiać i uderzyła mnie w głowę górną częścią złamanej róży.
Zerknąłem na jej dość spory i głęboki dekolt.
- Nie noś takich bluzek, bo się boje, że mi w publicznym miejscu stanie.
Jenny zachichotała i napiła się coli.
- Myślę, że tu głównie chodzi o zazdrość. Obok jest łazienka  - dodała filuternie patrząc się na drzwi niedaleko.
Przygryzłem wargę.
- Może... Zazdrość jest męcząca.
- Coś o tym wiem - odparła. - Taki ślepy jesteś, że nie widzisz jak każda się za tobą ogląda na chodniku.
- W takim razie ty jesteś głucha, jeśli nie słyszysz jak za tobą gwiżdżą.
Johna się zaśmiała. Wypiła całą szklankę, a ja poderwałem się.
- Zbieraj się laska. Cały wieczór przed nami - mrugnąłem do niej kładąc pieniądze na pulpicie.
- O nie.. - jęknęła z udawanym znudzeniem, a ja otworzyłem jej drzwi wejściowe.
- Nie udawaj królewno. Jak do czegoś już do chodzi, to pierwsza jesteś w łóżku.
- Ha ha ha ha - powiedziała Jenny z sarkazmem i wsiedliśmy do samochodu.
Zerknąłem na nią. Kochałem ją nad życie. Inteligentna, zabawna, piękna... Niezłego miałem fuksa, że pewnego dnia trafiłem na "królową wredoty". Jednak gdzieś podświadomie, pod skórą czułem, że nadejdą wkrótce ciężkie czasy dla naszego związku. Odjechałem mając nadzieję, że wspólnie je przetrwamy.




















































































































































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz