sobota, 3 maja 2014

Od Johanny

   Noc jak zawsze, była cudowna. Miałam wrażenie, że za każdym razem było jeszcze lepiej niż poprzednim razem. Nie wyobrażam sobie kogoś innego na jego miejscu, nawet bym nie chciała. Dla mnie tylko Jeremy istnieje, nikt inny. Dla niego zrobiłabym naprawdę wszystko...
   Wstałam jak zwykle przeciągając co minuty czas leżenia. A to jeszcze pięć minut... A! Może jeszcze kolejne... Dobra, ostatnie pięć... Jeszcze sekunda! Poczułam znów oddech na swojej szyi i dobrze znane mi usta na moich. Jeremy całował mnie całą, dosłownie. Uśmiechnęłam się, i szybko wstałam kierując się do łazienki. Usłyszałam tylko śmiech Jer'a za sobą.
   Wyszłam z łazienki już ubrana. Skierowałam się do kuchni a tam czekało na mnie śniadanie.Przekrzywiłam głowę i wpatrzyłam się w mojego i TYLKO mojego już na zawsze faceta. Przystojny, opiekuńczy... Ideał mężczyzny. Wiele zalet, nie widziałam w nim wad, nawet nie zwracałam na nie uwagi. Można o takim facecie tylko pomarzyć.
Wcinałam ostatni kawałek w zamyśleniu. Co znów dzisiaj wymyśli moja klasa by upokorzyć Josepa?
-Co tak myślisz?-Wyrwał mnie z zamyślenia głos ''mojego księcia z bajki''.
-Yhm... Nic... Nie ważne...
   No właśnie, mnie to bardzo obchodziło. Czym sobie chłopak zasłużył? Nikt o nim nic nie wie, nikt z nim nie chce mieć z nim nic wspólnego, bo się boją grupy idiotów którzy tylko potrafią zabawiać się na niewinnym Josepie. Wiem o nim tylko tyle, że miał trudne dzieciństwo, ale nikt nie wie, kim on jest. Dla większości, jest śmieciem i papierem toaletowym żeby wytrzeć dupę i spuścić w kiblu. Michael i jego grupka kumpli nie mają dla niego litości. Niedługo zaczną go tak katować, jak wtedy Jeremiego, a przysięgam są do tego zdolni.
-Coś nie tak?
-Nie, wszystko super... Tylko... Naprawdę, nie ważne. Próbuję rozwiązać kłopoty pewnego chłopaka ze szkoły...
-Bawisz się w bohatera?
-To nie są żarty... Oni albo go zakatują, albo zabiją od razu.-Szepnęłam.
-Ej, nie przejmuj się tak. -Mruknął i pocałował mnie.
-Chciałabym, ale wszyscy się z niego wyśmiewają. To nie jest normalne... jeśli ktokolwiek mu chce pomóc, robią to samo drugiej osobie... chore...
-Nie pakuj się znów w kłopoty, nie chcę mi się już ciebie ratować. Chociaż... to wydaje się bardzo... bardzo... korzystne. Potem robi się gorąco.
-Zboczeniec.
-A co wczoraj było, hmm?
Popukałam go w czoło palcem.
-Śmieszne...
-Co?
-To, że wszystko zaczęło się od imprezy. Pamiętasz jak na siebie najeżdżaliśmy? A teraz uprawiamy seks codziennie. A wtedy było to tylko z powodu alkoholu...
-Teraz masz mnie prawie na co dzień w dodatku w pełnej okazałości.
-Niedługo będziemy po domu nago biegać. -Uśmiechnęłam się-Będzie nas męczył widok w ubraniach.
-Rozerwę z ciebie ubrania, będę całował twoje ciało kawałek po kawałku, już teraz twoje ciało samo się prosi o taką reakcję z mojej strony... -Mruknął a ja zastopowałam jego myśli.
-Jeremy, bo naprawdę ci na to pozwolę!-Roześmiałam się.-Niedługo będziemy seksoholikami...-Dodałam.
Jeremy roześmiał się i złapał kluczyki. Poszliśmy do samochodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz