niedziela, 4 maja 2014

Od Jeremiego

 Dzwoniła  Lacey. Była w jakieś silnej depresji i potrzebowała kogoś, kto ją "wysłucha". Ja nie miałem czelności jej odmawiać, zwłaszcza, że powiedziała, że chodzi tu o Christiana.
  Całowałem się namiętnie z Jenny. Przyciskałem ją do siebie na kolanach. Potrafiłem czytać z ciała i miny Johny, więc wiedziałem, że nie ma dziś ochoty się kochać. Uszanowałem jej decyzje, ale nie zamierzałem rezygnować z pocałunków.
  Johanna westchnęła cicho i oparła mi policzek na piersi.
- Musisz gdzieś jechać? - zapytała cicho.
Pocałowałem ją bez słowa w głowę.
- A jakbym się rozebrała i przedstawiłabym ci ofertę nie do odrzucenia?
Zaśmiałem się cicho i przejechałem palcem po jej gładkim policzku.
- No nie wiem... - drażniłem się z nią.
- Jestem gotowa pobiec do sex shopa i zakupić parę drobiazgów.
Udałem, że się zastanawiam.
- Kuszące - mruknąłem jej do ucha - Ale ja wole natural.
- Będę tak naturalna jak sobie życzysz.
Zaśmiałem się cicho i pocałowałem ją w usta.
- Musisz trochę odsapnąć. Ja daje radę, bo jestem facetem, ale taka drobinka jak ty...
- "Ja daje radę" - prychnęła. - Jeśli nie jestem dla ciebie wystarczalna to idź swoim bmw i zgarnij jakąś prostytutkę.
Zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową.
- Dlaczego chwytasz mnie za słowa? - po czym dodałem z czułością  - żadna prostytutka ani w połowie nie jest tak zajebista jak ty.
Na policzka wypłynął jej momentalnie czerwony rumieniec.
Roześmiałem się i pocałowałem ją w czubek nosa.
- Zgadnij co ile kiedyś zmieniałem dziewczyny? - zapytałem przechylając głowę.
Jenny przewróciła oczami.
- Nie mam pojęcia.
- No strzelaj.
- Znając twoją gorszą wersje... Co dwa miesiące?
- Miesiąc - błysnąłem zębami.
Johanna uniosła oczy ku górze i westchnęła.
- Jest się czym chwalić.
- Jest bo... Ile my już ze sobą jesteśmy skarbie?
- Półtora roku - odparła szybko Jenny przyglądając mi się uważnie.
Roześmiałem się głośno.
- Nie, nie zamierzam cię zmienić.
- Ale mi komplement... - mruknęła.
Uniosłem jej podbródek i wpatrywałem się jej prosto w oczy.
- Nie rozumiesz? Nigdy nikogo nie kochałem tak mocno jak ciebie. I długo się to nie zmieni.
Johna westchnęła cicho, wyraźnie uspokojona. Przesunęła mi chłodnymi dłońmi po brzuchu i klacie pod czarną bluzą. Zsunąłem lekko ramiączko jej bluzki i pocałowałem ją w ramie.
- Chyba zmienię dzisiejszy zamiar... - mruknęła lekko.
Zaczęliśmy się mocniej i namiętniej całować. Johna zaplotła mi ręce na szyi, a ja jej podwinąłem bluzkę. Głos w głowie szeptał "Ogarnij się chłopie, pozwól jej odetchnąć". Jednak jakoś przestałem go słuchać... Johna przesunęła mi językiem po dolnej wardze i odpięła mi pasek.
I w tej chwili zadzwonił telefon.
Ocknąłem się i zamrugałem gwałtownie powiekami. Żar spowodowany naszym zachowaniem szybko się ulotnił. Spojrzałem przepraszająco na Johnę, a ona zsunęła się obok na kanapę i przyciągnęła nogi do siebie.
Zobaczyłem na wyświetlacz. Lacey.
Westchnąłem cicho i zagryzłem wargę. Po chwili odebrałem.
- Słucham?
- Jerry...? Jedziesz już? - zapytała cichym, drżącym głosem.
- Tak... - mruknąłem i z żalem spojrzałem na Johannę. Jednak się umówiłem i nie wypadało odmówić.
Rozłączyłem się i schowałem telefon. Pochyliłem się nad Johną i uniosłem jej podbródek. Unikała mojego wzroku.
- Skarbie...
- Jedź już do tej Lacey, bo się jeszcze spóźnisz - mruknęła i uśmiechnęła się na siłę całując mnie.
Przygryzłem wargę.
- Wybacz, ale ona jest w dość ciężkim stanie po tym jak Christian...
- Ok, ok rozumiem! Jedź już.
Odwróciła wzrok, a ja z żalem skierowałem się do drzwi.
Kochałem ją nad życie i nie chciałbym żeby była smutna z mojego powodu. A jednak nie miałem wyjścia. Lacey mogła jeszcze popełnić samobójstwo, bo nie poświęciłem jej godziny.
Wsiadłem w samochód czując na skórze, że za niedługo wydarzy się coś przykrego.


































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz